swojego apartamentu; Niestety.
- Poddała się pani? - Nie. Rose właśnie poszła spać. Robi postępy. Miał na sobie wieczorowy strój i prezentował się wspaniale. Puls nagle jej przyspieszył, oddech uwiązł w krtani. Lord Kilcairn podszedł do krzesła zwolnionego przez jego kuzynkę i usiadł. - Jest dostatecznie przygotowana na czwartkowe przyjęcie? - zapytał, patrząc ze zdziwieniem na srebrne sztućce, puste talerze i kryształowe naczynia. Przez chwilę Alexandra żałowała, że w kieliszkach rzeczywiście nie ma wina albo jeszcze lepiej whisky. - Tak sądzę. Ale bardzo by jej pomogło, gdyby był pan dla niej milszy. - Mną również próbuje pani kierować, Alexandro? Doskonale wiedział, jakie cuda może zdziałać wypowiedzenie przez niego jej własnego imienia. Niech go licho! - Czy nie takie zlecił mi pan zadanie, milordzie? Pańskiej kuzynce brakuje pewności siebie. - Kto by pomyślał? Jest bardzo hałaśliwa. - Raczej jej matka. Rose rzadko się odzywa. Zerknęła ukradkiem na jego profil. - Obie jazgoczą głośniej niż pani pies. Powstrzymała się od uwagi, że Szekspir nie jazgocze. - Czy mogę zadać panu pytanie? www.pracowniaemg.info.pl Odwrócił się twarzą do niej, położył łokieć na stole i oparł na dłoni brodę. - Śmiało. Och, jaki on przystojny. - Dlaczego pan tak bardzo ich nie lubi? Balfour uniósł brew. - Harpii? - Tak. - To nie pani sprawa. Po prostu nie lubię. Alexandrze dreszcz przebiegł po plecach na dźwięk aksamitnego głosu. Lecz w pojedynku na słowa hrabia jej nie pobije. Już ona do tego nie dopuści. - Ryszard Trzeci z pana, prawda? Kilcairn uśmiechnął się w taki sposób, że zaparło jej dech w piersiach. - „Gdy więc nie mogę jak tkliwy kochanek W tych dniach uciechy godzin moich spędzać, Postanowiłem na łotra się zmienić, Dni tych rozkosze nienawiścią zatruć.”1 Potrząsnęła głową zaskoczona. - Nie, raczej zły król, który zamyka młode, bezbronne bratanice w wieży, a potem skazuje je na śmierć. - Okrutnik. - Na pewno pan wie, jak pana widzą. - Tak, a pani również, panno Gallant? Na pierwszy rzut oka tak. Teraz przyszło jej jednak do głowy, że okrutnicy nie cytują z taką swobodą szczerych wyznań z „Ryszarda III”. - Nie do mnie należy ocena, milordzie. Jestem tylko pracownicą. Mira Marcinów: "Bezmatek" to poezja wydana pod pozorem prozy Hrabia wyciągnął rękę i musnął jej policzek. Gdy się nie poruszyła, odgarnął jej pasmo jasnych włosów i wsunął za ucho. Przez cały czas patrzył jej w oczy, jakby obserwował reakcję. Poczuła się jak ćma, którą wabi ogień. Nie była w stanie wykonać żadnego ruchu, mówić, oddychać. Potem ujął jej twarz w dłonie, nachylił się powoli i dotknął wargami ust. Zamknęła oczy, poddając się cudownej pieszczocie. Serce waliło jej młotem. Cala płonęła. Nachyliła się ku niemu z cichym jękiem i niewprawnie oddała pocałunek. Kilcairn chwycił ją w talii i bez wysiłku posadził sobie na kolanach, nie przestając całować. Jej brak 1 W. Szekspir: Tragedia Ryszarda III przekład L Ulricha (przyp. tłum.). doświadczenia wcale mu nie przeszkadzał.